czwartek, 28 listopada 2013

Lifting bez skalpela - czy to możliwe?

W dzisiejszych czasach, dysponując odpowiednio grubym portfelem, jesteśmy w stanie skutecznie poprawiać nasz wygląd. Gabinety kosmetyczne ostro konkurują ze sobą, wprowadzając coraz to nowe i nowocześniejsze zabiegi kosmetyczne, które pomagają w dążeniu do idealnego wyglądu. Starzejemy się wszyscy, o czym ewidentnie świadczy nasza twarz.. Skóra nie wygląda już tak młodo jak kilka czy kilkanaście lat temu. Oferta gabinetów kosmetycznych jest coraz szersza, jedne zabiegi są skuteczniejsze inne mniej, ale często chętnie inwestujemy jakieś pieniążki, które choć na chwilę pomogą nam "zatrzymać" czas. Wiele z tych zabiegów jest dość inwazyjnych, powodujących dyskomfort lub czasem jakieś przejściowe powikłania.
Medycyna estetyczna, za trochę większą gotówkę, oferuje również wiele zabiegów, które choćby na jakiś czas zmienią naszą twarz i ciało, "odejmując" im kilka lat. Tu już jednak, niestety, zabiegi wiążą się z bólem i cierpieniem, na które nie wszyscy jesteśmy gotowi.
Jednak żadne z tych działań nie daje efektów trwałych, cóż procesu starzenia nie da się powstrzymać.

I choć niewiarygodnie to brzmi, ale jest jeszcze inna metoda znakomitej poprawy naszego wyglądu - masaż twarzy metodą Stanleya Rosenberga.
Masaż ten polega na pracy manualnej na tkance łącznej i powięzi okolic głowy, twarzy i karku. Łaczy on terapię cranio-sacral, masaż łączno-tkankowy i pracę z oddechem. W czasie jego wykonywania nie stosuje się żadnych kosmetyków (nie są one potrzebne). Przy odpowiednim "zmotywowaniu manualnym" tkanki łącznej, skóra nawilża się samoczynnie, mięśnie rozluźniają się, zniwelowane zostaje napięcie układu nerwowego. Mięśnie stabilizują się i odzyskują prawidłowy tonus. Skóra jest wygładzona, cera wygląda świeżo i zdrowo, powraca naturalna mimika twarzy.
Oglądając taki pokaz byłam zszokowana efektami. Miałam wrażenie, że osoba, na której rozpoczynano masaż  to nie ta sama, która prezentowała się po zabiegu. Efekty były oszałamiające.
Twarz wyglądała na wypoczętą, zrelaksowaną, redukcji uległy bruzdy i zmarszczki, skóra odżywiona, dobrze ukrwiona, wypełniona.
Byłam tak zachwycona tym co widziałam, że również poddałam się masażowi. Rezultat był rewelacyjny.
Głębsze zmarszczki zostały spłycone, mniejsze po prostu zniknęły. Skóra wyglądała tak jak kilkanaście lat temu, świeżo i młodo.

Nie dziwię się teraz, że stosowanie takiego masażu regularnie jest nieinwazyjną alternatywą dla botoksu i skalpela. Najlepsze efekty uzyskuje się przy 10 zabiegach (1 raz na tydzień). Taka terapia pozwala na poprawę wyglądu i utrzymanie go przez ok. 2 lata.

Ale to nie wszystkie korzyści masażu Rosenberga. Masaż ten działa silnie antydepresyjnie. Procesy zachodzące w naszym organizniem w czasie jego trwania, zdecydowanie pozwalają pozbyć się napięć, które towarzyszą nam nieustannie. Poprawa wyglądu twarzy, daje możliwość bycia odbieranym przez otaczający nas świat jako osobę radosną i przyjazną. Może więc dlatego masaż ten jest popularny głównie wśród aktorów, polityków, wśród ludzi pracujących w reklamie i tam gdzie istotny jest kontakt z wymagającym klientem.

Choć ceny masażu nie należą do najniższych, polecam go wszystkim. A skalpele i tony kosmetyków można odłożyć na półkę.

środa, 27 listopada 2013

Kwas hialuronowy - krem czy ampułka?

Od wielu lat  kwas hialuronowy ma swoje zaszczytne miejsce w kosmetyce. A właściwie to nie zaszczytne miejsce, to raczej zawrotna kariera. Na początku specyfik ten był pozyskiwany z grzebieni kogutów. Obecnie jest on wytwarzany powszechnie jako syntetyk, a to upowszechniło jego zastosowanie.


Kwas hialuronowy naturalnie występuje w organizmie człowieka. Znajduje się w tkance łącznej, stawowej, w ścianach naczyń krwionośnych, w płynach ustrojowych, ale największa jego część,  bo aż 50%, występuje w skórze. Wraz z upływem czasu jego ilość maleje, co powoduje wysuszanie skóry i powstawanie zmarszczek. Kwas hialuronowy odpowiedzialny jest za utrzymywanie wilgotności naskórka i skóry właściwej. Tylko dobrze nawodniony naskórek jest gładki, jędrny i elastyczny.

Na rynku kosmetycznym możemy zaobserwować istny "wysyp" kremów, serum, ampułek zawierających kwas hialuronowy w swoim składzie. Ceny takich kosmetyków spadły znacząco i teraz już za stosunkowo niewygórowaną kwotę można kupić dobre specyfiki. Powstaje więc pytanie co wybrać dla siebie. Czy lepszy dla naszej skóry będzie krem, serum czy ampułka którą potraktujemy jak wypełniacz zmarszczek?

Krem z kwasem hialuronowym nie będzie działać równie skutecznie, jak serum które można wprowadzić w skórę głębiej za pomocą chociażby mezoterapii mikroigłowej lub używając go jako wypełniacza. Cząsteczka kwasu hialuronowego zawarta w kremie, nie ma szans przeniknąć przez skórę, a co za tym idzie krem nie wywoła żadnego długotrwałego efektu. Wypełnienia natomiast są na pewno skuteczniejsze, ale jest to metoda inwazyjna. Wstrzykiwanie substancji pod skórę może wywołać zarówno dyskomfort, jak i poważniejsze powikłania. Może więc właściwą metodą jest metoda pośrednia - mikroigłowa?

Tak wprowadzone w głąb skóry serum z kwasem hialuronowym lub kwas hialuronowy  są w stanie rzeczywiście zmienić strukturę skóry. Skóra staje się ujędrniona i nawilżona, a włókna kolagenowe pobudzone są w kierunku naturalnej odnowy.

Jednak należy też pamiętać, że każda skóra może zareagować inaczej. Zależy to od jej indywidualnych predyspozycji. Każda z nas musi wypraktykować to na sobie, a biorąc pod uwagę że widoczne efekty mogą się pojawić po 3-4 tygodniach stosowania jakiegoś kosmetyku, należy uzbroić się w cierpliwość.



Ostatnio przetestowałam serum hialuronowe w ampułkach firmy Kayline (z atestem dermatologicznym), zajęło mi to 6 tygodni. Efekty znakomite. Skóra wyraźnie odmłodzona, napięta, elastyczna, zmarszczki spłycone. Co ważne, serum można wprowadzać zarówno manualnie lub za pomocą mezoterapii bezigłowej (nie wszystkie klientki chcą poddać się mezoterapii mikroigłowej).

Poszukujmy fajnych preparatów, jest ich bardzo wiele, i na pewno każda z nas znajdzie coś dla siebie.

niedziela, 10 listopada 2013

Profesjonalnie czy "domowo"?

Tak jak wcześniej obiecywałam, dzisiaj kilka słów o innym produkcie firmy Dr. Temt.

Krem Effective plus



Zgodnie z opisem producenta, produkt zawiera 5 składników czynnych: tripeptyd complex, kwas hialuronowy, masło shea, extract z liści drzewa oliwnego i szarotkę górską. Kompozycja wydaje się być niezła, choć dzisiaj bardzo wiele kosmetyków zawiera kwas hialuronowy, który przeżywa obecnie swoje "5 a może i 10 minut" w kosmetyce.
Krem jest bardzo przyjemny w użyciu, ma świetną teksturę, piękny zapach. Po aplikacji jest bardzo dobrze wchłaniany przez skórę. Powoduje wyraźne odczucie świeżości i nawilżenia. Nie zauważyłam natomiast zwiększonego napięcia skóry, czy jędrności tak jak obiecuje producent. Być może jest to osiągalne po znacznie dłuższym okresie stosowania.
Mam wrażenie jednak, że to jest bardzo fajny krem, ale niestety jakich wiele można znaleźć na rynku. Nie wywołał we mnie żadnej reakcji typu "och i ach".
Zastanowiło też mnie stwierdzenie, że jest to "produkt do profesjonalnej pielęgnacji w domu". Tu należałoby się zastanowić nad sensem tego wyrażenia. Profesjonalna pielęgnacja różni się zasadniczo od tej codziennej, domowej. Więc trudno określić, czy producent chciał  zadedykować ten krem gabinetom kosmetycznym, czy nam wszystkim do codziennej pielęgnacji.
Moim zdaniem, krem Effective plus  sprawdza się w tej drugiej opcji, stojąc na półce z kosmetykami w zaciszu domowym i w takim wariancie to rzeczywiście fajny kosmetyk.
Trudno mu jednak będzie być produktem, który stanie się hitem kosmetyki profesjonalnej.

wtorek, 5 listopada 2013

Lakiery hybrydowe - fakty mało znane

Lakiery hybrydowe - piękne, trwałe, a przez to tak wygodne - ułatwiły życie niejednej z nas.

Mało kto wie, że na pomysł takich lakierów wpadł stomatolog Stuart Nordstorm, zainspirowany spostrzeżeniem swojego pacjenta. Pacjent ów, podzielił się ze swoim dentystą spostrzeżeniem, że materiał używany do tymczasowych wypełnień ubytków w zębach ma taki sam zapach, jak środek do utrwalania akrylu na paznokciach. W krótkim czasie po tym fakcie, stomatolog przedstawił w urzędzie patentowym nowy produkt - płyn wzmacniający i zwiększający elastyczność płytki paznokcia.
Po tym fakcie, jedna z amerykańskich firm w swoim laboratorium opracowała produkt - lakier hybrydowy - który właściwie zrewolucjonizował zabiegi manicure i pedicure.

Obecnie wiele firm na świecie produkuje lakiery hybrydowe, a do nich bazy i topy. U nas, chyba najbardziej znane marki do Gelish i Shellac, w gabinetach kosmetyczny to one są najpopularniejsze. Ale jest wiele firm, które również oferują "hybrydę", i to zarówno w cenach wyższych jak i dużo niższych. Skąd więc taka rozpiętość cen? Czy jakością wszystkie są porównywalne?

Jakiś czas temu, zadzwoniła do mnie koleżanka (ma też bardzo sympatyczny gabinecik kosmetyczny, dużo stałych klientek, ale też i klientów). Dzwoniła z przerażeniem w głosie, ponieważ pani złożyła reklamację, lakier hybrydowy położony u niej dzień wcześniej najpierw pomarszczył się a teraz odpada. Linia "hybryd", której używa to jedna z tych uznanych za najlepsze. Jak to możliwie? No cóż, zdarzyć może się wszystko. Czasami jakaś partia baz, topów lub lakierów jest nieudana po prostu. Czasami może to być błąd manikiurzystki (często nieświadomy). Pyta mnie co robić? Hmm, trzeba spróbować znaleźć przyczynę.
Poradziłam jej, żeby użyła bazy i topu z innej firmy. Jak to? Pomieszać firmy?

Tak, jak najbardziej tak można zrobić. Bez problemu można wykonać hybrydowy manicure używając bazy z jednej firmy, lakieru z innej, a topu jeszcze innego. Wszystkie te produkty zawierają podobne składniki, i tylko od nas zależy, jakiego produktu do której fazy użyjemy.  Można przywiązać się do topów takich lub innych, bo czasami połysk na lakierze może się różnić. Można polubić bazę X. Wszystko jest dopuszczalne. A uzbrojone w taką wiedzę możemy korzystać z palet kolorów innych firm (polecam również nawet te mało znane firmy, bo często mają bardzo szeroki wybór kolorów), co na pewno ucieszy nasze klientki, które do woli będą mogły spełniać swoje kolorystyczne zachcianki.

Manicure hybrydowy

Na zdjęciu mało znana "hybryda" - Kayline. W użyciu nie odbiega od innych znanych brandów.

Nie bójmy się testować, w internecie można znaleźć wiele marek mało znanych, ale kolory - znakomite.

Na koniec jeszcze jedno. Pamiętajmy jednak, że są przeciwskazania do stosowania lakierów hybrydowych: uszkodzenie macierzy paznokcia oraz popękana i łuszcząca się płytka paznokcia.

Miłych, kolorowych, hybrydowych poszukiwań.

niedziela, 3 listopada 2013

Czy mikrodermabrazja ma konkurencję?

Tytułowe pytanie może trochę przesadzone, ale... Kilka słów o moim "odkryciu" październikowym.  

Sapphire Peeling czyli peeling szafirowy




Kilka lat temu używałam peelingu perłowego z tej firmy, ale nie wzbudzał on we mnie wielkich zachwytów, owszem był niezły, ale to tylko tyle.
Zastanawiałam się więc, czy peeling szafirowy - z dumnym napisem na opakowaniu "alternatywa dla mikrodermabrazji" - nie okaże się jedynie fajnym peelingiem jak kilka innych, które obecnie są popularne. A tu jednak wielka, mega pozytywna niespodzianka...

Subtelna emulsja, o ładnej konsystencji, z delikatnie wyczuwalnymi drobinkami (zmikronizowane kryształki szafiru?). No i, choć to mało istotne, piękny, jasny szafirowy kolor. Miałam wrażenie, że to chyba jednak za mało jak na wysoką skuteczność peelingu. 
Byłam jednak w dużym błędzie.

Peeling działa rewelacyjnie, złuszcza zewnętrzne warstwy naskórka, w efekcie ujednolica koloryt i rozjaśnia skórę. Po zastosowaniu skóra jest idealnie gładka i miękka w dotyku. Efekt jest widoczny tzw. gołym okiem.

Ale tu od razu pojawiło się następne pytanie, peeling świetny, ale co dalej z mikrodermą? No cóż, nie zastąpi on tego zabiegu we wszystkich sytuacjach, ale w przypadkach zwykłej pielęgnacji skóry, na pewno można go użyć "zamiast".  I następny problem, czy każdy będzie mógł kupić sobie małe opakowanie tego kosmetyku, czy pozostanie on "do użytku profesjonalnego", zgodnie z przeznaczeniem określonym przez producenta i umieszczoną informacją na opakowaniu.

A jako podsumowanie, to tylko jedno słowo - rewelacja.
 

piątek, 1 listopada 2013

Porzucając kremową rutynę

Definitywnie nadszedł czas zmian. Wszystko co nas otacza w pewnym momencie staje się tak oczywiste, że mamy ogromną ochotę na coś nowego. Może jakiś inny krem lub zabieg nas zachwyci? Ostatnio wpadł mi w ręce krem, którego jeszcze nie używałam - Dr. Temt - austriackie kosmetyki profesjonalne. Kosmetyki dostępne tylko dla gabinetów kosmetycznych (mam nadzieję że na stałe tylko w tej formie). 

Infusion Complex Line - zgodnie z informacją dystrybutora - kosmetyki z placentą dla cery dojrzałej. Wypróbowałam więc Infusion Complex Cream. 

Składniki aktywne: placenta (bardzo odżywiająca) i unitrienol T–27 (rewitalizuje i regeneruje).


Krem o przyjemnej konsystencji, ładnym i nieagresywnym zapachu. Łatwy do aplikacji. Jednak czas jego wchłaniania jest dość długi, pozostawia na skórze wrażenie "tłustej maski". Po 3-4 godzinach, to nieprzyjemne wrażenie ustępuje, i skóra jest rzeczywiście wyraźnie gładsza, nawilżona, bardziej elastyczna.

Warto rozważyć wprowadzenie tego kremu do oferty, w szczególności w połączeniu z maską, która jest też dostępna w Infusion Complex Line. 


Krem dostępny w opakowaniach 250ml, więc trzeba mieć nadzieję, że będzie dostępny tylko do użytku profesjonalnego.

Z tej samej firmy jest też ciekawa linia dla cery dojrzałej Effective Plus, to przetestuję następnym razem.